środa, 27 sierpnia 2014

Wiszący organizer na drzwi - czyli moja pomoc kuchenna :-)


 Każda z nas na pewno ma w kuchni magiczną szufladę "na wszystko", w której niezmierzony chaos panuje zawsze niezależnie od pory dnia i roku. Ja postanowiłam takiej szuflady pozbyć się i z pomocą w tym przyszedł mi wiszący organizer na drzwi z przezroczystymi kieszonkami!
Podkładki pod szklanki, wykałaczki, woreczki foliowe, słomki, jakiś bandaż. Wszystko i nic skotłowane w kuchennej szufladzie. Znasz ten widok? W każdym domu taka szuflada na pewno jest! Jednak jako że nie cierpię chaosu wzięłam szufladę w obroty!






Po długich Allegrowych poszukiwaniach odpowiedniego rozwiązania w końcu znalazłam organizer jaki odpowiada mi idealnie! Nie jest za duży ale też nie jest malutki. No, idealny! Podpisany jako organizer na buty, ale nie wiem kto by buty przechowywał w ten sposób :) 


Organizer powiesiłam po wewnętrznej stronie drzwi kuchennych. Drzwi są zawsze otwarte więc organizer jest niewidoczny, jednak gdy czegoś potrzebuję jest bardzo łatwo dostępny! 12 przegródek, każdą podpisałam samoprzylepną etykietką, w ten sposób wszystko jest przejrzyste i nawet dla kogoś kto jest gościem w naszym domu nie stanowi problemu znalezienie czegoś potrzebnego! :)



Najniższe kieszonki to samoprzylepne karteczki i mały notesik w kratkę- niezbędne dla mnie w kuchni! Na bieżąco zapisuję co się kończy- co trzeba kupić lub robię jakieś drobne notatki, takie małe instrukcje obsługi obiadu dla innych :) Długopisy czekają na wolny dzień żebym je posegregowała na działające i te do wyrzucenia, zapewne jak dopracuję domowe biuro kieszonka zmieni swoją zawartość, zostanie jeden piszący w dziale "karteczki" :) Markery wbrew pozorom również przydają się w kuchni. Podpisuję woreczki do mrożenia czy tworzę etykietki. Nożyczki to wiadomo, nie wiem tylko skąd ich u nas tak dużo... :)


 Kolejny rządek to woreczki foliowe do mrożenia, codzienny poranny niezbędnik czyli woreczki śniadaniowe (tutaj chylę czoła przed woreczkami strunowymi ISTAD IKEA !) słomki, które również pakuję do zestawu śniadaniowego jeżeli zabieram do pracy jakiś świeżo przygotowany koktajl, natomiast "zestaw imprezowy" to nic innego jak podkładki pod szklanki (mamy białą ławę więc staram się o nich pamiętać!), wykałaczki i znaczniki do szklanek. Kiedy przychodzi do nas więcej gości do każdej szklanki przyklejam taki znacznik, dzięki temu nikt nie musi się zastanawiać która szklanka była czyja :)  


Najwyżej wylądowało to po co sięgam raczej sporadycznie. Apteczka pierwszej pomocy czyli wszelkie bandaże, plastry, opatrunki, gaziki i woda utleniona. Domowa apteczka to środki odstraszające owady i termometry, dalej folie spożywcze- korzystam z nich codziennie ale w związku z tym że wystają poza kieszonkę nie mam trudności z sięganiem po nie :) I witaminy musujące w ostatniej przegródce.


Zdecydowanie polecam wam w taki sposób przechowywać pierwszą pomoc. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie potrzebna a skakanie po stołkach i szukanie w najwyższych szafkach bandaża czy plastrów gdy leje się krew raczej jest niewskazane:) W ten sposób nawet obcej osobie jestem w stanie jednym zwięzłym zdaniem powiedzieć gdzie ma szukać opatrunków: 
"Na drzwiach w kuchni, u góry!" :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz